Od wielu lat sama organizuję swoje wyjazdu – nie korzystam z biur podróży (skorzystałam może ze 3 razy w życiu), nie kupuję zorganizowanych przez kogoś wycieczek. Wszystko planuję samodzielnie – od A do Z. I jak to bywa przy takich samodzielnych wyjazdach, czasem coś może pójść nie tak. Wyjeżdżając wraz ze znajomymi do Porto i Berlina, zdecydowaliśmy się zabookować nocleg za pośrednictwem Airbnb. To popularny obecnie sposób na wynajmowanie mieszkań na całym świecie. Ceny są często o połowę niższe niż w przypadku Hotels.com lub Booking. Ale… czy na pewno bezpieczne?
Na czym polega korzystanie z Airbnb?
Airbnb staje się coraz popularniejsze, zwłaszcza wśród podróżników, którzy nie marzą o pobycie w luksusowym hotelu, a wolą coś mniej budżetowego lub być w miejscu, gdzie mogą poznać lokalsów. Wystarczy zarejestrować się na stronie lub skorzystać z linku do zniżki: https://www.airbnb.pl/c/olac485?currency=PLN (rejestrując się za pomocą tego linku otrzymacie 100 zł zniżki – do wykorzystania przy noclegach za 300 zł).
Potem trzeba podać miejsce, które Was interesuje, wskazać termin i… wyszukać dom lub pokój 😉 Nie ma w tym żadnej wielkiej filozofii. Wystarczy wysłać zapytanie do hosta, opłacić i gotowe. Po przyjeździe na miejsce klucze do mieszkania można uzyskać w różny sposób. Mogą być pozostawione we wskazanym przez gospodarza miejscu, może on przekazać nam je osobiście. W moim przypadku było i tak i tak. Brzmi różowo, prawda? Tanio, ale czy bezpiecznie?
Wyjazd do Berlina, nocleg przez Airbnb i Hitler na ścianie
Wiem, sam tytuł brzmi już dość ciekawie. Otóż opowiem Wam pewną historię – jeśli śledzicie mój Instagram, część z Was może ją już znać. W lutym 2019 r. wybrałam się ze znajomymi do Porto, gdzie zarezerwowaliśmy przepiękny apartament za pośrednictwem Airbnb. Było niedrogo, schludnie, cichutko, a domek doskonale wyposażony. Do tego wszystko idealnie jak w opisie: telewizor, full kuchnia, blisko metro i centrum. Na fali tego ustaliliśmy, że skoro lądujemy w drodze powrotnej w Berlinie – warto zostać tam i pozwiedzać.
Nocleg w Berlinie – tanio i przez Airbnb
Ponieważ zależało nam na dość niskobudżetowym noclegu, oczywiście ponownie skorzystaliśmy z Airbnb. Znaleźliśmy całkiem sympatycznie wyglądające mieszkanko, ok. 10 km od centrum Berlina, o wdzięcznej nazwie Stahnsdorf Sweet Home. 100 euro, za 3 osoby na 3 noce za całe mieszkanie? Nie było tak źle! Ale potem… dojechaliśmy na miejsce.
Home… sweet home?
Zajechaliśmy bardzo późno, było po 23. Cały czas przez Whatsapp miałam kontakt z Andre, właścicielem mieszkania. Zostawił nam klucz… przyczepiony od spodu do skrzynki na listy. No fajnie, miło, że aż tak ufa ludziom. A potem weszliśmy do środka.
Na dzień dobry przywitała nas sterta ciuchów, brudne buty na korytarzu, wiszące czyjeś kurtki. To wyglądało, jakby ktoś tam mieszkał. Ok, to jeszcze jakoś w miarę do przeżycia, w końcu w Airbnb ludzie wynajmują też własne mieszkania, co nie?
Ale im dalej w las… tym było tylko gorzej! Brudna kuchnia? Lodówka pełna czyjegoś jedzenia? Pełen kosz na śmieci? Smród? To naprawdę, bylibyśmy w stanie znieść. W końcu w hostelach bywa gorzej, no nie? Zjeść możemy na mieście.
Łazienka – wiedzieliśmy, czego się spodziewać, bo widzieliśmy zdjęcia. Miała być mała, z wanną, ale to, co zastaliśmy to było przegięcie. Wilgotne, zbutwiałe ręczniki, brudna ubikacja. Umycie się graniczyło z cudem.
Sypialnia – miejsce, które przyprawiło nas o mdłości
Wybaczcie, to nie jest wpis w stylu „polecam to miejsce, bo było cudownie”. Wręcz przeciwnie. Chce Wam pokazać, że nie zawsze to, co pokazują w sieci jest prawdą. My mieliśmy mieć taką sypialnię:
Otrzymaliśmy coś zgoła innego. Pościel była zmiętolona, jakby ktoś już w niej spał. Warstwa kurzu na meblach, stary leżący ketchup z McDonald’s, paragony z Netto z 2017 r., wiszący na grubym łańcuchu monocykl.
Ale trzy najgorsze rzeczy w tym pokoju?
- Manekin. Bez głowy. Z wbitym masażerem w swoją szyję. Ubrany do tego w czerwoną koszulę w kratę, obrastającą kurzem. Ok, może to miała być jakaś niezwykła rzeźba, a my nie znamy się na modzie niemieckiej?
- Kwiatek – roślinka, która mówiła sama o sobie o jakości tego miejsca. Ona po prostu umarła.
- Kawałek… paznokcia pod kołdrą. Wtedy powiedziałam sobie dość. Jak i cała reszta mojej „drużyny”.
Salon, Hitler ze Stalinem, sypiąca się choinka i chęć powrotu do domu
Najlepsze zostawiłam Wam w tym mieszkaniu na koniec. Ot tak, żebyście mogli się poczuć trochę jak my podczas jego oglądania. I tak – było przestronne. Jednak tak się składa, że w salonie było wszystko. Wszystko i nic. Mieliśmy początek lutego – a w salonie wciąż była wciąż ubrana, uschnięta choinka.
Na stole leżały foliówki, resztki jedzenia, chusteczki higieniczne. Ale to, co przeszło nasze wszelkie wyobrażenia, to artyzm na ścianie.
O tak mili Państwo – podnosząc wzrok na ścianę, z jednej strony można było dostrzec kolaż przedstawiający Matkę Boską, Jezusa i Gandhiego siedzących przy stole.
Na drugiej zaś… Stali, Hitler we własnej osobie, Mussolini i Mao Zedong siedzący i grający w karty w towarzystwie Śmierci z kosą, a w tle tańczące na rurze panie. Wyobrażacie to sobie?! Siedzicie w Berlinie, w wynajętym mieszkaniu z Hitlerem wiszącym na ścianie?!
Airbnb – zwrot pieniędzy, kontakt i pomoc
Hitler na ścianie sprawił, że nie chcieliśmy być w tym mieszkaniu nawet chwili dłużej. Nie bardzo było nas stać, żeby wynająć coś nowego, w końcu tutaj wydaliśmy już sporo pieniędzy, było grubo po północy. Całe szczęście mieliśmy samochód, więc mogliśmy spędzić w nim noc na jakiejś stacji benzynowej, a rano wyjechać do Polski.
Jak skontaktować się z Airbnb i uzyskać zwrot, jeśli mieszkanie nie spełnia standardów?
Ale uznaliśmy, że co jak co, ale sprawy z TAKIM noclegiem zostawić bez komentarza nie możemy. Zaczęliśmy szukać rozwiązania w internecie, ale nic nie mogliśmy znaleźć! Postanowiliśmy skontaktować się z Airbnb. Jak to wyglądało?
- Weszłam na stronę: https://www.airbnb.pl/help/contact-us/topic i zgłosiłam problem w zakładce „Chodzi o coś innego”.
- Otrzymaliśmy bezpośredni numer telefonu do Airbnb – +4822307200. Choć numer był na polską infolinię – rozmowa została przekierowana i odbywała się w języku angielskim z Sophie. Być może, dlatego że było grubo po północy, być może z innych powodów.
- Podczas rozmowy telefonicznej z Airbnb zweryfikowano tożsamość osoby, która dokonywała rezerwacji, pytano nas kilka razy, co jest problemem i czy może zostać tutaj do rana. Uznaliśmy, że nie możemy. Po prostu nie chcemy. I wtedy… usłyszeliśmy, że musimy najpierw dostarczyć im screen tego, że rozmawialiśmy z hostem i powiedzieliśmy, że nam się nie podoba. Że to może potrwać!
- No to, co – Whatsapp w dłoń, telefon do Andre, a tu brak połączenia. Nie dość, ze zasięg w tym przerażającym mieszkaniu był tylko w jednym miejscu, to jeszcze facet nie odebrał. Zostawiłam mu wiadomość i znowu połączyłam się z Airbnb.
- Przy drugim łączeniu usłyszeliśmy, że jest ok, żeby jeszcze przesłać zdjęcia niezgodne z tym, co było w ofercie, a oni się skontaktują z hostem i on przyjdzie po klucze. Czujecie, to? Facet, który ma w domu obraz z Hitlerem ma się z nami spotkać?! SPANIKOWALIŚMY.
- Uznaliśmy, że ustawiamy walizki jak najbliżej wyjścia albo zaczynamy toczyć rozmowę w samochodzie, ale nie spędzimy tu minuty dłużej. Po prostu baliśmy się. Moment po przesłaniu zdjęć z mieszkania Andre, dostaliśmy kolejny telefon – tym razem Sophie uznała, że mamy się stamtąd wynosić i przesyła nam na konto 50 euro, żebyśmy znaleźli sobie teraz nocleg, a następnie dodatkowo otrzymamy pełen zwrot od Airbnb.
Co przekonało Airbnb do tak szybkiego zwrotu pieniędzy? Być może zdjęcie mieszkanie, być może Hitler… ale staram się wierzyć, że naprawdę zależy im na tym, jak są postrzegani i, że dbają o jakość swoich usług. Ma to zresztą sens – otrzymaliśmy od razu potwierdzenie na maila, Sophie była z nami na łączach tak długo, aż nie wrzuciliśmy kluczyka do skrzynki i nie wsiedliśmy do samochodu. Rezerwacja została anulowana od razu, bez żadnych kosztów. A zwrot z Airbnb? Był niemalże natychmiastowy. Dodatkowo wyciągnięto konsekwencje wobec naszego hosta – jego oferta była zablokowana przez dłuższy czas, mimo że wcześniej miał znakomite opinie. Ale nasze zdjęcia mówią same za siebie.
Czy skorzystam jeszcze z Airbnb? Moja opinia o Airbnb
Moja opinia o Airbnb? Bardzo dobra. Teraz patrzę na tę historię z przymrużeniem oka, ale nie było nam do śmiechu. Po otrzymaniu dowodów i zrozumieniu przez Sophie, że nie czepiamy się paproszek na kanapie czy jedną chusteczkę, wszystko poszło niesamowicie sprawnie. Airbnb zrobiło zwrot pieniędzy błyskawicznie, a my wciąż ufamy tej firmie. Do tego stopnia, że skorzystałam z Airbnb także we Włoszech.
Jeśli chcecie odbyć bezpieczną podróż – z Airbnb będziecie tak samo bezpieczni, jak z innymi miejscami do wynajmu mieszkań. Do tego zawsze warto mieć na podorędziu ich numer i poczytać informacje zawarte tutaj: https://www.airbnb.pl/help/topic/1128/bezpieczna-podr%C3%B3%C5%BC.
Wędkarstwo
31/05/2022Dzięki za ten wpis jest ciekawy i inspirujący. Tylko nie zasypiaj gruszek w popiele czekam na więcej.
Kultura USA
20/02/2021Slowa maja ogromna moc, Ja bardzo w to wierze. Moga inspirowac, dawac motywacje lub pocieszenie, a gdy go potrzeba. Czasem w jednym zdaniu jak zakleta jest madrosc, ktorej szukamy w zyciu przez bardzo dlugi czas. zapraszam do siebie 🙂
Artur Trzcionkowski
10/11/2020Przyznam, że spałem pod namiotami, w hotelach, hostelach. Nawet pracowałem w małym hoteliku gdzie próbowaliśmy wdrożyć airbnb, ale przez mega utrudniony kontakt z nimi nigdy nie odważyłem się wynająć jakiegoś pokoiku 🙁
Mathew
20/10/2019Wow… to brzmi na maksa przerażająco wręcz. Zwłaszcza ten Hitler na ścianie 😀
Jak jestem facetem, tak pewnie sam bym się… zejszczał w gacie i spierniczał
Ola
24/10/2019Nie było to najlepszym przeżyciem! 🙂 Ale daliśmy radę