Pamiętacie moją przygodę ze strzelnicą? Udało mi się dostać do II Etapu #Chcętoprzeżyć, organizowanego przez Katalog Marzeń – najlepszą stronę, na której możecie kupić bliskim “spełnienie marzeń”. Bo… one naprawdę się spełniają! Tylko trzeba mocno uwierzyć, nieco dopomóc losowi i #Chciećtoprzeżyć! Tak też było ze mną! Zapraszam Was na relację z II Etapu i mojej cudownej zabawy na wakeboard!
II Etap #Chcętoprzeżyć – Katalog Marzeń
Jak część z Was pewnie kojarzy (spamowałam sporo na ten temat na Instagramie) udało mi się dostać do super programu dla Testerów Marzeń, czyli #Chcętoprzeżyć. To była dla mnie prawdziwa radość, gdy dowiedziałam się, że dostałam się do I etapu. Wow! W końcu to było coś – w poprzedniej edycji mi się nie udało, teraz już tak. Jako pierwsze marzenie wybrałam strzelnicę – to dopiero było przeżycie!
Później… okazało się, że jestem w II etapie! Z 600 Testerów Marzeń wyłoniono 250 osób, w tym właśnie mnie. Muszę Wam tutaj podziękować – gdyby nie to, że oglądacie moje relacje, czytacie bloga, z pewnością nie miałabym szans. W II etapie okazało się, że w okolicy Łodzi do wybrania jest kilka ciekawych marzeń… w tym snowboard na wodzie, czyli wakeboard! Kto mnie zna wiedział, że temu to ja akurat nie odpuszczę!
Wakeboard – snowboard na wodzie
Kocham snowboard, jazdę na desce. Kocham też wodę… pływanie na SUPie, a surfing jest moim wielkim marzeniem. Gdy okazało się, że w ramach II Etapu #Chcetoprzezyć mogę wybrać aż 1 godzinną zabawę na wakeboardzie i to na Młynku w Tuszynie (jakieś 15 km od Łodzi)… nie było już innych opcji!
I tak oto… dzięki Katalogowi Marzeń spełniłam swoje marzenie! Naprawdę! O ile strzelnica miała być czymś oderwanym od rzeczywistości, czymś co z pozoru miało do kompletnie nie pasować, o tyle wakeboard to cała ja!
woda+deska+prędkość = totalne love!
Czym jest wakeboard?
Ja określam wakeboard mianem snowboardu na wodzie. Nie jest to w pełni trafne określenie, ale mnie najbardziej się kojarzy 😉 Przede wszystkim różnice:
- wakeboard dzieje się na wodzie, snowboard na śniegu;
- wakeboard oznacza płynięcie po powierzchni wody na desce, przy jednoczesnym trzymaniu się liny, którą ciągnie łódź lub specjalny wyciąg; snowboard polega na swobodnej jeździe po śniegu, nic nas nie ciągnie;
- wakeboard można w Polsce trenować od kwietnia do października… snowboard zaś odwrotnie – od października do kwietnia;
- wakeboard nie wymaga butów, mamy gołe stopy – snowboard wiadomo, buty, skarpety etc.;
Podobieństwa?
OBA SPORTY SĄ CUDOWNE! I OBA TOTALNIE STWORZONE DLA MNIE. Do tego mam wrażenie, że wakeboard jest nieco bezpieczniejszy. Wiadomo, można napić się wody, lekko podtopić, ale jak nie wpadniemy w panikę – nic się złego nie powinno stać. Snowboard zaś wymaga też spojrzenia na innych, większej dyscypliny na stoku. Tu jesteśmy tylko my, wyciąg i woda.
Wakeboard i II Etap #Chcetoprzezyć – relacja
Moja przygoda z realizacją tego marzenia jest dość… skomplikowana 😉 Najpierw wybór terminu – musiało być po 20 lipca. A to z uwagi na planowany wyjazd… który jak wiecie nie poszedł aż tak, jak miał. Później szyki zepsuła mi pogoda. Jak już chciałam umówić się wcześniej – lało i lało!
Aż przyszedł 25.07. – praktycznie ostatni dzień na realizację marzenia. I co? Wyszło słońce! Szybko spakowałam kostium, jeden telefon i jedziemy razem z moją nadworną fotografką (czyt. moją mamą :D) prosto na Młynek do Tuszyna…
A może jednak się wycofać?
Na ogół jestem bardzo, ale to bardzo, bardzo odważna. Na ogół. A tutaj jednak pojawił się moment zawahania. Gdy już szłam po mostku prowadzącym do Maćka, instruktora wakeboardu, pojawiła się myśl – zrezygnuje.
Ale nie – i proszę Was, nigdy tego nie róbcie! Ja żałowałabym do końca życia. Nie wycofałam się, ruszyłam w stronę pomostu i… dałam radę!
Pierwszy kontakt z deską
Maciek, bardzo sympatyczny instruktor, najpierw opowiedział mi, co robić – jaką postawę przyjmować, jak powinnam się zachowywać, żeby być w pełni bezpieczną. To bardzo ważne, zwłaszcza przy kontakcie z wodą! Nigdy nie lekceważcie aspektów bezpieczeństwa. Zabawa zabawą, ale zdrowie i rozsądek zawsze na pierwszym miejscu!
Po tym krótki, acz ważnym przeszkoleniu, nie zostało nic innego jak założyć deskę (a raczej przyczepić ją do nóg) i wskoczyć do wody!
No to hop! Wakeboard to super zabawa!
Ok, ok… to nie jest tak, że od razu poszło mi świetnie! Pierwsze trzy próby to była istna tragedia! Ale ambitna ze mnie bestia, nie poddaję się łatwo. Skoro raz się nie udało – to trzeba próbować! Za każdym razem “podnosiłam się”, a raczej przekręcałam na desce i próbowałam od nowa.
Aż w końcu się udało. Poszło płynnie i przepłynęłam ze świetną prędkością cały akwen. Ale nie zrobiłam zwrotki. I tak przez kolejne milion razy! Szło świetnie, ale do momentu, gdy akwen się kończył. I co? Okazało się, że snowboard jest łatwiejszy. Tam mam większą pewność tego, co robię, polegam na sobie, nie na kimś kto steruje maszyną. Ale… ale! Niemalże przy ostatnim nawrocie, gdy już ręce odmawiały mi posłuszeństwa, a w nogach czułam mięśnie, o których nigdy nie myślałam, że istnieją – UDAŁO SIĘ! Wykonałam pełen nawrót. I co teraz? Koniec 🙁 Czas upłynął, trzeba było dojechać (a raczej być dociągniętą przez Maćka) do pomostu.
Absolutnie nie było się czego bać! Nie było, po co rezygnować. Było po prostu cudownie! Oczywiście:
- nie było tak różowo, nie od razu zrozumiałam wszystko, co Maciek do mnie mówił – to było (wbrew pozorom) trochę bardziej skomplikowane niż strzelectwo!
- podtopiłam się, napiłam wody ze stawu/zbiornika, która nie wyglądała na najczystszą,
- miałam piasek tam, gdzie nie powinnam mieć piasku,
- raz zaryłam deską o dno i zatrzymałam się w połowie drogi (tutaj jak wpadłam w rechot, tak byłam głośniejsza niż niejedna żaba),
- prawie przejechałam kaczkę! naprawdę! wbiła się na trasę mojej deski, centralnie pod nią – ja odbiłam, ona się zatrzymała. dla mnie skończyło się to upadkiem, dla niej absolutnie niczym poza “kwaaaaak”.
ALE JEST 100000000 WIĘCEJ POZYTYWÓW! Cała masa wspomnień, które zostaną ze mną już na zawsze. Do tego mam ogromną satysfakcję, frajdę i czuję dumę – dumę, że dałam radę. Dumę, że mimo pierwszego lęku zrobiłam to, co chciałam i… spełniłam swoje marzenie.
Dlaczego warto wybrać wakeboard z Katalogu Marzeń?
Jeśli Wasi bliscy lubią wodę, sporty nieco ekstremalne, nie boją się wyzwań – zdecydowanie postawcie na wakeboard jako prezent! Nie będą żałować. A jeśli do tego wszystkiego lubią snowboard – to tym bardziej, nie macie, co się zastanawiać. Na pewno będą zachwyceni! W ogóle postawcie na prezent z Katalogu Marzeń – w końcu wszystkie marzenia są do spełnienia!
Ja ze swojej strony mogę totalnie polecić Wakepark w Młynku (Tuszyn), jako miejsce do spełnienia tego marzenia. Dziękuję #Chcętoprzeżyć za taką możliwość… za to, że mogłam być w tym miejscu, pływać, bawić się i poznawać lepszą stronę mnie. Tą odważną, stawiającą czoła wyzwaniom. Obyście spełnili jeszcze moje marzenie skoku ze spadochronem! Tutaj na pewno byłby totalny stres… ale jaka satysfakcja! 😉 Żyjcie tak, by niczego nie żałować! Ja z pewnością nie będę żałować udziału w akcji Katalogu Marzeń! Bycie Waszym testerem to frajda i ogromny zaszczyt!
P.S. Relacje moje i innych Testerów Marzeń znajdziecie tutaj: https://katalogmarzen.pl/chcetoprzezyc/#testerzy-w-akcji
Baśka
14/11/2019Dobrze napisany artykuł i bardzo pomocny.
Ola
21/11/2019Dziękuję 🙂